piątek, 12 kwietnia 2013

Chapter IV "So this is the way that I say I need You This is the way that I say I love You This is the way that I say I'm Yours This is the way."

20 grudzień był upragnioną przez większość uczniów datą. Oznaczał powrót do domów, święta i Nowy rok z bliskimi. Hermiona jak co roku dostała zaproszenie od państwa Weasley ale w tym roku grzecznie się wykręciła. Obiecała za to wpaść w drugi dzień świąt.
Gdy już była w pociągu Hogwart Expres jadącym do Londynu dotarło do niej, że jest ktoś z kim nie zdążyła się pożegnać. Pośpiesznie zapisała na pergaminie życzenia i uciekła na spotkanie prefektów. Cudownym zbiegiem okoliczności ona i Draco wychodzić mieli jako ostatni. W przedziale zostali więc jako ostatni.
-Malfoy.-odezwała się z uśmiechem i podała mu niewielką kartkę.
-Granger, wesołych, odezwę się.-odpowiedział jej chłopak i trochę niepewnie złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
Po chwili już go nie było a ona została sama z tysiącem myśli w głowie. Nie umiała odtworzyć podróży. Wciąż pamiętała tylko jego usta. Delikatne a zaborcze, miękkie a pełne żądania. Czuła, że to koniec - pokochała największego wroga...

24 grudnia. Wigilia. Dzień rodzinny, pełen miłości i bliskich dla nas osób. Hermiona od samego rana czuła się cudownie. Jak co roku udzieliła jej się magia świąt. Od samego rano nuciła w kuchni, przygotowując wigilijne potrawy. Jednak jakaś jej część wciąż świadomie tęskniła za szarymi oczami i blond kosmykami. Późnym popołudniem jak co roku wypatrywała pierwszej gwiazdki, by móc z rodzicami zasiąść do kolacji. Pod pięknie pachnącym świerkiem piętrzył się stos, różnokolorowych prezentów. Hermiona juz nie mogła się doczekać. Łamiąc się opłatkiem z rodzicami i składając życzenia, myślami już była przy prezentach. Jak za dawnych czasów, jak te małe dziecko którym była kilka lat temu. W końcu dobrnęła do końca kolacji i rzuciła się w góre prezentów. Jak co roku od Pani Weasley dostała ręcznie robiony sweter w kolorze jej oczu, od rodziców pieniądze na ubrania, od Rona książkę o "Magicznym Uzdrowicielstwie", od Harrego i Ginny płytę kolejnego jej ulubionego zespołu. Ostatnia mała paczuszka była dla niej zagadką. Zanim ją otworzyłą zastanowiła się czy Malfoy'owi spodoba się prezent.
***
Jak co roku pod nieskazitelną choinką powinny być dla niego dwa prezenty. W tym roku o dziwo były trzy. Nie cierpliwie wyczekiwał końca, sztucznej i oschłej kolacji. Oboję z Narcyzą nie mogli przeboleć wymuszonego składania życzeń Lucjuszowi.
W końcu gdy zabrał prezenty, zaczął je rozpakowywać. W trzeciej najmniejszej paczce znajował się ten słynny walkmen oraz płyta nieznanego mu zespołu o któeym mówiła mu ona. "Wesołych Świąt Malfoy". Kartka dołączona do prezentu nie zawierała informacji o nadawcy. Jednak wiedział, że to od niej, dzięki niej te święta były najlepszymi w całym jego życiu.
***
Hermiona miała dziwne przeczucia że to od niego. Drżącymi dłońmi odpakowała prezent. Wyciągnęła z niej piękną broszkę w kształcie lwa z rubinowym oczkiem. Z tyłu wygrawerowany był napis " Dla słońca w pochmurny dzień".
Nagle w jej głowie fragmenty układanki złożyły się w całość. To on, ta piękna biżuteria była od niego. Jej młode serce zabiło niespokojnie, wyrywało się z piersi do ukochanej osoby. Tak bardzo chciała by przy niej był on. Chciała go przytulić, pocałować. Czuła wręcz, że oszaleje z nadmiaru emocji. Bijąc się z myślami spędziła noc na parapecie okna, wypatrywała gwiazdy która miałaby spaść. Ta jedna szalona gwiazda miała spełnić jej życzenie...
31 grudnia wypadał w niedziele. Już od samego rano Hermiona planowała wypad do mugolskiej dyskoteki. "Fire" należał do jednego z najlepszych londyńskich klubów i ciężko było dostać się na sylwestrową imprezę. W końcu koło godziny 18 dziewczyna otworzyła swoją szafę, wyciągając z niej seksowną czerwoną sukienkę. Ok godziny dwudziestej była już gotowa i życząc rodzicom szczęśliwego nowego roku zniknęła z domu.
Klub w nowobogackiej dzielnicy Londynu przywitał ją kaktofonią dźwięków i świateł. Niepewnie przekroczyła jego próg i natychmiastowo poczuła się lepiej. Już po godzinie i dwóch drinkach czuła się wyluzowana i szalała na parkiecie. Nie mogła narzekać na powodzenie, dookoła niej wciąż kręcili się mężczyźni.
W pewnym momencie zabawy ktoś przyparł ją do muru, namolnie się do niej dobierając. Dziewczyna była sparaliżowana ze strachu, gdy ten ktoś pociągnął ja w najdalszą część klubu i zaczął ją obmacywać. Przerażona krzyknęła gdy mężczyzna włożył dłoń pod sukienkę i próbował pozbyć się jej majtek. Hermiona czuła się jak w potrzasku, nikt nie zwracał na nią uwagi, wszyscy brali ich za chętną na siebie parę. Dziewczynę mdliło gdy słyszała jego jęki i posapywania. Po raz kolejny rzuciła się do panicznej ucieczki, gdy jego dłoń znalazła się pod jej bielizną a druga próbowała szarpnięciem za włosy zmusić ją do klęku.
Hermiona szlochała histerycznie, drżąc ze strachu gdy nagle uścisk zelżał a jej prześladowca leżał nieruchomo na ziemi. Ocierając łzy spojrzała w stronę wybawcy i natychmiastowo rzuciła się w jego ramiona.
-Draco-szlochała wtulając się w jego ramiona.
-Chodź do mnie-odpowiedział i delikanie pociągnął ją w stronę górnego piętra, do apartamentów.
-Uspokój się, już dobrze, nikt cię nie skrzywdzi-szeptał jej uspokajająco, wciąż trzymając ją w ramionach.
-Mogę się umyć?
-Pewnie, proszę.-odpowiedział, podając jej ręcznik i swoją koszulkę. Po 15 min dziewczyną wyszła z łazienki i spostrzegła chłopaka śpiącego już w łóżku. Ostrożnie położyła się obok niego i wtuliła najbardziej jak się dało. Delikatnie musnęła ustami jego wargi i poddała się Morfeuszowym objęciom...
***
cdn ;)))

Chapter III "Chciałbym być Twoją kawą, Twoim mlekiem, Twoim cukrem, czy mogę? "

Hej gorąco pozdrawiam. Proszę o uwagę. Mój biedny lapć zdechł, więc korzystam z Maca znajomej. Niestety nie umiem się nim obsługiwać, więc za wszelkie błędy i niedociągnięcia serdecznie przepraszam. A teraz bez zbędnych słów zapraszam na notkę. :*


Hermiona coraz częściej łapała się na tym, że traktuję Malfoy'a jako kogoś bliskiego. Już nie był tym durnym, napuszonym arystokratą. Odkryła w nim dużą inteligencję, przewrotne poczucie humoru i to że umiał słuchać, rzucając celnymi spostrzeżeniami.
Również Draco nie mógł pojąć, że do brązowookiej gryffonki zrodziła się w nim sympatia. Była naturalna, nie robiła słodkich minek, nie mrugała zawzięcie oczami by go poderwać - była po prostu sobą. Broniła swoich racji do upadłego, wierna przyjaciołom, nigdy nikomu nie odmawiała pomocy. Wspólne wieczory i noce stały się dla niego codziennym rytuałem, bez którego nie mógł już funkcjonować.
Wściekał się gdy coś stawało im na przeszkodzie. Tak było pewnego grudniowego wieczoru, gdy lekko zdyszany wpadł do wieży.
-Cześć Granger- posłał jej swój ironiczny uśmieszek.
-Witaj Malfoy, mamy do dokończenia, wczorajszą debatę - odpowiedziała i skinęła mu głową.
-Chciałbym ale na jutro mam do skończenia na transmutację esej o smokach.
-To siadamy i ci pomogę.
-No coś ty nie będę cię przecież wykorzystywał-oburzył się blondyn.
-Malfoy chcę ci pomóc bo musimy dokończyć rozmowę-odpowiedziała mu z uśmiechem.- Ile masz do zrobienia?
-No mam 6.
-No to ja biorę trzy a ty kolejne trzy.
Od razu zabrali się do pracy. Wymieniali się informacjami i pytali o istotne dla referatu fakty.
-Malfoy?
-Mmmm
-Jakbyś mógł być smokiem, to jakim chciałbyś być?
-Smokiem?!
-No tak smokiem.-Hermiona z zainteresowaniem spojrzała mu w oczy - Wiesz bo ja na przykład gdybym mogła była bym Opalookim Antypodzkim- dodała i uśmiechnęła się do swojego szkicu.
-Super, mogę go wykorzystać do eseju? - spytał Draco z nieskrywanym podziwem patrząc na niewielki rysunek perłowego smoka.
-Pewnie jak powiesz mi jakim i dlaczego.
-Myśle że najbardziej odpowiada mi Chiński Ogniomiot chyba po części dlatego, że zwany jest Leodrakonem a wiesz imie zobowiązuję.-roześmiał się i po chwili łakomym wzrokiem spojrzał na jej szkic swojego smoka.
-Proszę.- podała mu dwa skończone.- Jeśli chcesz więcej to mogę je rysować.-dodała
-Pewnie, są naprawdę niezłe.
Parę szkiców póżniej Draco odważył się na dość trudne pytanie.
-Słuchaj Granger, nie zrozum mnie źle ale nie czujesz się czasem wykorzystywana, że Potter i Weasley widzą tylko w tobie wiedzę i odrobione pracę domowe?
-Wiem o co ci chodzi. Owszem czasem tak mam, zwłaszcza gdy naciskam by zrobili coś od razu a oni na ostatnią chwilę ale to moi przyjaciele i rekompensują mi to tym, że są.- Skończone- podała mu ostatni, dwunasty szkic smoka.
Rozumiem-odpowiedział. Po chwili wyprostował się i mruknął -Skończone.
Uczniowie posiedzieli jeszcze trochę, skończyli swoją rozmowę i oboje rozeszli się do swoich dormitoriów.
Następnego dnia Draco miał ogromną ochotę uściskać Hermione. Dzięki niej zdobył wybitny z transmutacji a McSiekiera nie mogła powiedzieć złego słowa na temat jego pracy. Pełen dobrego humoru zmierzał do Wielkiej Sali na obiad gdy czyjeś głosy zatrzymały go przed zakrętem korytarza.
-Ro! Co to do cholery miało znaczyć?!
-Hermiona ja to przemyślałem, wiem że tobie zależy na nas tak jak i mi, możemy spróbować.
-Słucham? Ron to nie ma sensu, nic z tego nie będzie.
-Czemu?
-Bo nie będzie, bo mi nie zależy na tobie jak na chłopaku tylko jak na przyjacielu. Nic z tego nie wyjdzie.
-Przecież widziałem jak patrzałaś na mnie i Lavender...
-Ronaldzie puść mnie! Wiesz uczucia są jak morze - przypływy i odpływy. Ty nie zdążyłeś na czas. - warknęła i wyrwała się z jego uścisku. Chciała uciec a nie zrobiła kilku kroków jak wpadła w kogoś ciepłego i pachnącego, kto pociągnął ją do pustej sali.
-Nie przejmuj się nie wie co stracił-szeptał jej do ucha kojący głos.
Wiedziała kto to, poznała po zapachu, zawszę ten zniewalający męski aromat. Czuła jak zwala ją z nóg, chciała by nigdy nie wypuszczał jej z ramion. W tym samym momencie gdy o tym pomyślała jej serce przeszył ból. Wiedziała, że nie ma u niego szans. Wiedziała i kradła te zakazane chwilę bliskości.
Czy kochała?
Czy pragnęła?
Czy tęskniła?
Sama nie wiedziała. Była tylko pewna, że chciała by ta chwila trwała wiecznie.
***
Draco złapał zapłakaną dziewczynę i wciąż tuląc do siebie, wciągnął do pustej klasy. Wiedział, że go poznała. Ufnie wtuliła się w jego ramiona i powoli uspokajało się jej dygoczące ciało. Wiedziony impulsem musnął ustami jej czoło. Czuł, że przepadł. Ona musiała być jego. Musiał poznać każdy skrawek jej duszy i ciała. Zrozumiał, że tylko ona i żadna inna. Tylko przy niej mógł być sobą.