piątek, 1 marca 2013

Chapter I "Happy Birthday to you"



19 września zawsze był ważny dla niej. To były jej urodziny, co roku idealne i udane aż do teraz. Hermiona Granger od pierwszych minut swoich 16 urodzin, siedziała wpatrując się w małą garść prezentów. Brakowało jej dwóch najważniejszych, od najważniejszych ludzi. Wiedziała, że Harry ma dużo zajęć z Dumbledorem i Snapem, a z Ronem jest pokłócona ale to przecież jej urodziny. Pozwoliła na to by samotna łza stoczyła się po policzku i ruszyła na śniadanie. W Wielkiej Sali było niewielu uczniów, zważywszy na wczesną porę.  Szybko zjadła i pośpiesznym krokiem opuściła pomieszczenie, by móc zdążyć spakować się jeszcze na lekcję.

-Wszystkiego najlepszego Granger-usłyszała szept gdzieś swojej, prawej stronie. Zaskoczona odwróciła się i napotkała tylko wzrok Malfoy’a. Blondyn spojrzał na nią swoimi szarymi oczami, w których nie można było nic wyczytać. Wyminął ją bez słowa a ona mruknęła do siebie:

-Hermiono masz omamy, Malfoy i życzenia i to tobie, jesteś niedorzeczna...

Jak burza wpadła do dormitorium i na parapecie zauważyła brązową sowę, która czekała na wpuszczenie. Okazało się, że sowa ma niewielką paczuszkę zaadresowaną do niej. Nie mając już wiele czasu, włożyła przesyłkę do torby i pobiegła na eliksiry.


Draco Malfoy z największą obojętnością przyglądał się brązowowłosej dziewczynie, jak z radością ogląda prezent. Wciąż w głowie obmyślał plan, musiał być idealny, dopracowany do perfekcji. Wciąż jednak nie miał pomysłu jak do niej podejść, jak zbliżyć, jak pokonać lata nienawiści. Znów od nowa zaczął analizować wszystkie pomysły na pierwszy krok. 


-Hemiona skąd to masz?- Ron wskazał ręką na biżuterię, którą trzymała dziewczyna
.
Piękny srebrny wisiorek z lwem, który miał rubinowe oczko, migające, ciepłym, czerwonym blaskiem. Do tego takie same kolczyki. To i karteczka ze słowem „Przepraszam” znajdowało się w tajemniczej przesyłce.
-Dostałam Ron.- Westchnęła, mając przez moment nadzieję, że to od niego.- A co ci do tego?- Warknęła, gdy zrozumiała, że to nie od niego.

Twarz Rona zrobiła się purpurowa ze złości. Zanim się pohamował zdążył jej odpowiedzieć.

-Ty masz wielbiciela? Kto by chciał?-Wysyczał ze złością a wszyscy uczniowie stojący pod salą eliksirów zamarli.

-Ale ty jesteś dupek Weasley- Draco nie mógł sobie darować ubliżenia znienawidzonemu gryfonowi.

-Ronaldzie! Pierwszy raz muszę się zgodzić z Malfoy’em, jesteś dupkiem. Widocznie ten „cichy wielbiciel” jest bardziej moim przyjacielem niż ty, bo pamiętał o moich urodzinach! – w oczach Hermiony zalśniły łzy i pobiegła do łazienki.

-Co za kretyn! Jak on mógł- pomiędzy spazmami płaczu, uderzała pięścią w kabinę toalety. – Też mi przyjaciel.
W końcu uspokoiła się, przemyła twarz i dumnym krokiem wróciła na lekcję.


-Ron przesadziłeś.-W głosie Harrego słychać było dezaprobatę.
-Daj mi spokój Harry-mruknął rudzielec i zajął miejsce na drugiej lekcji eliksirów, kuląc się w ławce.
-A prezent dla niej masz?- Spytał szeptem Harry
-Zapomniałem.
Harry już nic nie odpowiedział. Chciał zrobić Hermionie niespodziankę, dlatego zwlekał z wręczeniem prezentu. Po chwili wyrwał go z zamyślenia głos Malfoy’a
-Granger bardzo źle się poczuła, poszła do łazienki a jak jej nie przejdzie to mówiła coś o madame Pomfrey.- Gładko skłamał, obojętnym tonem.
-Dobrze, dobrze panna Granger doskonale sobie poradzi z nadrobieniem zaległości.- Profesor 
 Slughorn przeszedł nad tym do porządku.


Hermiona pojawiła się tuż po eliksirach. Z jej twarzy nie można było nic wyczytać. Usiadła po drugiej stronie Harrego i traktowała Rona jak powietrze.
Wieczorem Harry wraz z Hermioną pod peleryną udali się na spacer do Hogsmade. Kupili po kremowym piwie i wybrali się na spacer. Harry dał jej w prezencie płytę, ukochanego, mugolskiego zespołu. Ale co było dla niej najważniejsze ofiarował jej czas, wspólny śmiech i radość z przyjaźni.
Jednak leżąc wieczorem w łóżku, oglądała srebrnego lwa, zastanawiając się, kim jest tajemniczy 
ktoś. Ktoś, kto wygrawerował z tyłu lwa literkę „D”.


Hermiona nie odzywała się do Rona dwa tygodnie. Chłopak bardzo długo musiał ją przepraszać, zanim mu wybaczyła. Po tym incydencie ich stosunki stały się bardzo napięte. Dodatkowo sprawę pogarszał fakt, że Harry i Hermiona zostali zaproszeni do Klubu Ślimaka a Rona pominięto.
W pełnym napięciu minął im październik i listopad. Dni zrobiły się coraz krótsze i coraz zimniejsze. Nawał nauki i lęk o najbliższych powodował u uczniów ciągły stres. Nerwy sięgnęły zenitu na wieść o meczu między Gryfindorem a Slytherinem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz